wtorek, 28 lipca 2015

„Miłosierdzie w Sodomie” wg bpa Rysia

Rdz 19, 12-25
12 A potem ci dwaj mężowie rzekli do Lota: Kogokolwiek jeszcze masz w tym mieście, zięcia, synów i córki oraz wszystkich bliskich, wyprowadź stąd. 13 Mamy bowiem zamiar zniszczyć to miasto, ponieważ oskarżenie przeciw niemu do Pana tak się wzmogło, że Pan posłał nas, aby je zniszczyć.14 Wyszedł więc Lot, aby powiedzieć tym, którzy jako [przyszli] zięciowie mieli wziąć jego córki za żony: Chodźcie, wyjdźcie z tego miasta, bo Pan ma je zniszczyć! Oni jednak myśleli, że on żartuje. 15 Gdy już zaczynało świtać, aniołowie przynaglali Lota, mówiąc: Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta. 16 Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce – Pan bowiem litował się nad nim – i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto. 17 A gdy ich już wyprowadzili z miasta, rzekł jeden z nich: Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz! 18 Ale Lot rzekł do nich: Nie, panie mój! 19 Jeśli darzysz twego sługę życzliwością, uczyń większą łaskę niż ta, którą mi wyświadczyłeś, ratując mi życie: bo ja nie mogę szukać schronienia w górach, aby tam nie dosięgło mnie nieszczęście i abym nie zginął. 20 Oto jest tu w pobliżu miasto, do którego mógłbym uciec. A choć jest ono małe, w nim znajdę schronienie. Czyż nie jest ono małe? Ja zaś będę mógł ocalić życie. 21 Odpowiedział mu: Przychylam się i do tej twojej prośby; nie zniszczę więc miasta, o którym mówisz. 22 Szybko zatem schroń się w nim, bo nie mogę dokonać zniszczenia, dopóki tam nie wejdziesz. Dlatego dano temu miastu nazwę Soar. 23 Słońce wzeszło już nad ziemią, gdy Lot przybył do Soaru. 24 A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana . 25 I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność.

W Tygodniku Powszechnym nr 29, z 19.07.2015 znalazłem komentarz bp Rysia do tego tekstu zatytułowany „Miłosierdzie w Sodomie”. Autor pisze o wybawieniu Lota z Sodomy: „Wysłani przez Boga aniołowie dwukrotnie ponaglają Lota. „Prędzej, weź żonę i córki, które są przy tobie, abyś nie zginął z winy tego miasta.” Lot jednak jakby marudzi, wyraźnie się ociąga, tak, że w końcu: „Kiedy zaś on zwlekał, mężowie ci chwycili go, jego żonę i dwie córki za ręce (...) i wyciągnęli ich, i wyprowadzili poza miasto”. Tora objawia nam dlaczego tak się stało: „ Pan bowiem litował się nad nim (tj. Lotem). Biblia nie mówi natomiast nic, skąd się wzięło ociąganie Lota. Co go trzymało w Sodomie? Dlaczego nie chciał jej porzucić na pierwsze Boże wezwanie? Żydowska tradycja egzegetyczna tłumaczy: „całą noc Lot się wahał i zastanawiał, co mam zabrać ze sobą? Mam złoto, srebro, perły, jak mógłbym zostawić całe swe bogactwo? Niech pomyślę co mam zabrać? Nastał świt, a on wciąż nie wiedział, co zostawi, a co weźmie ze sobą ...” Trzeba go było siłą oderwać od przeliczania i kontemplacji majątku, jakiego dorobił się w Sodomie. (Aniołowie) wzięli go pod pachy i wyciągnęli. W ostatniej chwili! Ostatecznie zrezygnował i poddał Bogu, który ratował go od śmierci. Dał Mu się wyprowadzić. Ile jednak jego serca zostało w Sodomie? Pan musiał to widzieć, skoro powiedział do niego: „Uchodź, abyś ocalił swe życie. Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się nigdzie w tej okolicy, ale szukaj schronienia w górach, bo inaczej zginiesz!” Jest to jedno z pierwszych objawień Boga, który nie czeka w swoim miłosierdziu, aż będę gotowy w pełni, w 100% by porzucić to co mnie zabija – mój grzech i niewolę. Obawiam się, że gdyby Bóg czekał na taką moją pełną dyspozycyjność ku nawróceniu, to czy by się w ogóle doczekał? On jak Miłosierny Ojciec wybiega naprzeciw mnie, marnotrawnemu synowi, pragnącemu wrócić do domu, choć moje nawrócenie jest może dopiero w zalążku? Może doskwiera mi po prostu głód, głód Miłości? Ojciec swoją Miłością ośmiela mnie do zawierzenia, że jest możliwe odbudowanie dawnych relacji między mną synem a Nim, Ojcem.(por Łk 15). Bóg zawsze jest po stronie człowieka, po mojej stronie. Zawsze dostrzeże każdy, najmniejszy nawet odruch ku dobru, i rozstrzyga go na moją korzyść. Na korzyść każdego człowieka. Choćby był największym łajdakiem. Choćby ów odruch ku dobru był ostatnim tchnieniem grzesznika.
Kiedy Lot wyszedł z Sodomy: „Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia od Pana ”. A więc koniec Miłosierdzia? Sprawiedliwy uratowany, można resztę zniszczyć? Powiemy, dufni w swoją sprawiedliwość, że to słuszna kara. W tradycji żydowskiej pada pytanie: „czy ogień i siarka mogą bezpośrednio spaść z nieba. Czy Bóg zsyła śmierć i zniszczenie? Komentarz żydowski mówi, że nie. Rabini twierdzą, że Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz, a więc znak błogosławieństwa i dobroci, a dopiero w zetknięciu się z niegodziwością obu tych miast ów deszcz stał się siarką i ogniem. W Biblii spotykamy wiele podobnych zdarzeń. Człowiek, ja, możemy tak bardzo zatwardzić swoje serce, że nie jesteśmy wstanie przyjąć Bożej Łaski, Bożego Miłosierdzia. Ostrzegali przed taką postawą prorocy Starego Przymierza, ostrzegał też Jezus.
Tak było np. z Judaszem, któremu Jezus podaje chleb, a w Judasza w tym momencie wchodzi szatan. Człowiek zdeterminowany ku złemu, może nawet Bożą łaskę obrócić w przekleństwo. To nie Jezus wydaje Judasza w łapy szatana. Gest podania chleba, jest znakiem pełnym miłości. Tak jak w Ogrójcu kiedy Jezus z Miłością zwraca się do ucznia, „pocałunkiem zdradzasz swego Mistrza?” Dopiero odrzucenie tej Miłości uczyniło Judasza otwartym na działanie złego ducha.
W całej Biblii, Bóg nieprzerwanie pokazuje nam swoje Oblicze pełne Miłosierdzia.
Dlaczego więc nam tak trudno uwierzyć tej Prawdzie?

Homilia (O miłości 3, 6) św. Bazylego Wielkiego, biskupa

W dzisiejszej Liturgii Godzin natrafiłem na tekst św. Bazylego. Zrobił on na mnie wrażenie ze względu na aktualność a szczególnie, że jakby św. biskup opisywał mnie. To właśnie ja tak mocno jestem przywiązany do rzeczy tego świata.

Zasiewajcie ziarno sprawiedliwości

Weźmij za przykład ziemię; jak ona przynoś plon, i nie bądź gorszy od rzeczy nieożywionych. Ziemia przynosi owoce nie dla własnej korzyści, ale dlatego, aby ci służyć. Ty natomiast dla siebie samego gromadzisz plon swojej dobroczynności. Nagroda bowiem i zapłata za dobre czyny przysługuje temu, kto ich dokonał. Jeśli udzieliłeś pomocy zgłodniałemu, twoim stanie się to, co udzieliłeś, owszem, powróci do ciebie z naddatkiem. Podobnie jak ziarno wrzucone w ziemię przynosi korzyść siejącemu, tak też i chleb ofiarowany głodnemu przyniesie ci wiele pożytku. Niechże więc zakończenie twej uprawy na ziemi stanie się początkiem wschodzącego zasiewu w niebie. Mówi bowiem Pismo: "Posiejcie sobie sprawiedliwość".
Nadejdzie czas, kiedy zostawisz pieniądze, choćbyś nie chciał. Do Pana zaś poniesiesz sławę twoich dobrych czynów. A wtedy cały lud stojąc wokół ciebie przed Sędzią całego świata nazwie cię żywicielem, łaskawym dobroczyńcą, nazwie wszystkimi imionami sławiącymi twą hojność i szlachetność. Czyż nie wiesz, że są tacy, którzy wydają całe majątki na urządzanie widowisk, na komediantów, walki zapaśników, walki z dzikimi zwierzętami, których nawet sam widok budzi odrazę? Czynią to dla krótkotrwałej sławy, dla wrzawy tłumu i oklasków.
Ty natomiast czyż będziesz skąpy w wydatkach, które mają ci przynieść tak wielką chwałę? Sam Bóg cię wywyższy, aniołowie pochwalą, wszyscy ludzie, którzy byli od początku świata, nazwą szczęśliwym. W nagrodę za właściwe zarządzanie dobrami przemijającymi otrzymasz chwałę wieczną, wieniec sprawiedliwości, królestwo niebieskie. Ty jednak nie dbasz o takie dobra; pogardzasz tymi, które ci obiecano, z powodu przywiązania do posiadanych obecnie bogactw. Dalej więc, rozdaj swe bogactwa, bądź hojny i wielkoduszny w udzielaniu pomocy potrzebującym. Niech i o tobie mówią: "Podzielił, rozdał ubogim, sprawiedliwość jego będzie trwała zawsze".
Jakże bardzo powinieneś być wdzięczny hojnemu Dobroczyńcy, jakże radosny i szczęśliwy z powodu okazanej ci łaskawości. Wszak nie ty pukasz do drzwi obcych ludzi, ale oni stoją w twoich drzwiach. A tymczasem jesteś nachmurzony i niedostępny. Unikasz spotkania, abyś przypadkiem nie musiał uronić cokolwiek z twego mienia. Umiesz tylko to jedno: "Nie mam, nie dam, sam jestem biedny". O tak, biedny jesteś i nie masz naprawdę niczego: nie masz miłości, nie masz dobroci, nie masz wiary w Boga ani nadziei wiekuistej.

Czy jeszcze potrzeba komentarza?