czwartek, 9 sierpnia 2012

Prywatny koniec świata

Wieczorem, 21.15
Kończy się dzień. Dziś już było spokojniej. Jutro też zapowiada się nieźle. Zobaczymy. Zawsze może się przecież zdażyć koniec świata. Podczas urlopu przeczytałem artykuł o tym, że gdy się zderzają dwie mgławice to może być nieprzyjemnie. Nie wiem. Nie znam się na astronomi, ale ponieważ temat końca świata jakoś leży w kręgu moich zainteresowań jako księdza, powinienem moje owieczki jakoś do tego przygotowywać, zacząłem nieco nad tą speawą przemyśliwać, co zaowocowało wierszem:

Koniec świata

Za cztery miliardy lat
Na Mleczną Drogę
wpadnie Andromeda,
Czy skończy się wtedy świat?

Mówią niektórzy znawcy
Co przyszłość poznać chcą,
że to już tylko roku pół;
Kalendarz Majów kończy się.

Myślę sobie, naiwnie nieco,
że takie dywagacje -
śmieszne są, gdyż może dziś,
prywatny koniec świata spotka mnie.

Wiem, wtedy spotkam Cię
przytulisz mnie mój Boże.
A więc, dlaczego składam dzięki,
gdy kończę jazdę samochodem?

Domatowo, 09.07.2012

Tak nawiasem mówiąc, w moim średnio długim życiu, przeżyłem już kilka "konkretnych" dat, w których miał nastąpić koniec świata. I choć się cieszę, że ten świat nadal istnieja a ja w nim egzystuję, to jakoś prognozy końca świata, jako jakiegoś kataklizmu, mnie nie ruszją, a przynajmniej niezbyt mocno. Bardziej się przejmuję, czy będę gotów na spotkanie z moim Bogiem, gdy przyjdzie mój prywatny koniec świata.
A przy okazji, to określenie "koniec świata", jest stanowczo nadużywabe, jakże często, gdy dziecko coś zbroi, słyszę to już koniec świata. A przecież wystarczy delikatnie skarcić psotnika, i wszystko wróci do normy, kolejny koniec świata za nami.

Panny mądre i głupie

Dziś jak już wspomniałem świętej Teresy Benedykty od Krzyża, dziewicy i męczennicy. W kościele czytana jest ewangelia o pannach.
Ewangelia wg św. Mateusza.
25, 1-13

Jezus opowiedział swoim uczniom tę przypowieść:
"Podobne jest królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie oblubieńca. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły ze sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się oblubieniec opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.
Lecz o północy rozległo się wołanie: «Oblubieniec idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!» Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: «Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną». Odpowiedziały roztropne: «Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie». Gdy one szły kupić, nadszedł oblubieniec: te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: «Panie, panie, otwórz nam». Lecz on odpowiedział: «Zaprawdę powiadam wam, nie znam was».
Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny".


Ta Ewangelia daje nam materiał na dłuższą katechezę. W ramach porannej mszy spróbuję skupić się na jednym wątku. Naszej gotowości spotkania się z Bogiem. Z Oblubieńcem, którym jest Jezus Chrystus. To my wszyscy przychodzący do Kościoła szukamy spotkania z Bogiem. Czego nam potrzeba? Czego nam może brakuje? Jezus w przypowieści przywołuje obraz zaślubin dwojga młodych. Tak odbywało się wesele w wioskach palestyńskich za czasów Jezusa, tak odbywa się i dziś. Panny czekają na Oblubieńca, aby wprowadzić Go do sali weselnej. Trwają ostatnie negocjacje między rodzinami młodych. Ustalane są wszystkie sprawy. Takie negocjacje trwały długo, a im ważniejsz, bardziej znaczące rodziny się układały, tym dłużej to trwało. Wszystkie panny ze wsi czekają na Oblubieńca, a że sprawa się przeciąga, wszystkie zasnęły.
To nasza sytuacja. Wszyscy czekamy na spotkanie z Jezusem i często zasypiamy podczas tego czuwania. Wreszcie wołają, "Oblubieniec nadchodzi". Wszystkie panny się budzą, tak jak i każdy z nas kiedy przyjdzie na niego pora, aby się spotkać z Chrystusem. Panny wstają i zapalają swoje lampy. Dla nas ta lampa to nasza gorliwość, aby mogła w nas się rozpalić, potrzeba nam oliwy Ducha Świętego. W przypowieści okazuje się, że były takie, które miały tą oliwę a inne nie. Zawsze potrzeba nam czasu próby. Nie ma zmiłuj, albo masz albo nie. Te nierozsądne panny próbują jeszcze coś wytargować od tych roztropnych, użyczcie nam, bo nam zabrakło. A roztropne mówią, idźcie raczej do sprzedających, bo i nam mogłoby zabraknąć. Czy były w tym wypadku samolubne. Absolutnie nie. Gdyby Jezusowi chodziło tylko o oliwę to można by tak pomyśleć, ale tu chodzi o Ducha. Ducha Świętego nie zaczerpniesz od kolegi, koleżanki. Trzeba iść do sprzedających. A kto "sprzedaje Ducha Świętego"? Jego można "nabyć" w Kościele, trzeba więc zwrócić się do Kościoła. Ale uwaga, może okazać się, że będzie za późno. Możemy natrafić na zamknięte drzwi. Dlatego trzeba czuwać. Trzeba dbać o to, by nie zabrakło nam tej oliwy Ducha Świętego. Nie bądźmy głupi. Bądźmy mądrzy i roztropni, tą Bożą mądrością.
Amen


Mówi Edyta Stein, s. Teresa Benedykta od Krzyża

Dziś święto św. Teresy Benedykty od Krzyża, patronki Europy. Jest mi bliska z kilku względów. Po pierwsze była karmelitanką jak moja rodzona siostra. Po drugie jest patronką mojej synowej Edyty, ufam, że będzie Ją wspierać. Zamieszczam więc fragment z pism świętej, myślę, że bardzo ważny.

Z wykładu św. Teresy Benedykty od Krzyża O Tajemnicy Narodzenia Pańskiego
(E. Stein, Z własnej głębi, Kraków 1978, s. 67-69)

Być dzieckiem Boga znaczy oddać się w ręce Boga
Być dzieckiem Boga znaczy oddać się w ręce Boga, czynić Jego wolę, złożyć w Jego Boskie ręce swoje troski i swoje nadzieje, nie męczyć się obawą o przyszłość. Na tym polega prawdziwa wolność i wesele synów Bożych. Posiada je niewielu ludzi, nawet prawdziwie pobożnych i po bohatersku gotowych na każde poświęcenie. Chodzą zawsze pochyleni pod ciężarem swych trosk i obowiązków. Wszyscy znamy przypowieść o ptakach niebieskich i liliach polnych. Ale jeśli spotkamy człowieka, który nie ma ani majątku, ani żadnego trwałego zabezpieczenia, a nie męczy się myślą o przyszłości - kręcimy głową, jakbyśmy znaleźli się wobec czegoś niezwykłego. Oczywiście, myliłby się bardzo ten, kto by czekał bezczynnie, aby Ojciec Niebieski zawsze się o wszystko dla niego starał. Ufność w Bogu jest niezawodna tylko wtedy, gdy godzimy się przyjąć z pokorą to, co na nas Bóg zsyła, bo tylko On jeden wie, co jest dla nas istotnie dobre. I jeśli czasem słuszniej będzie, że dopuści na nas raczej biedę i niedostatek aniżeli wygodne i zabezpieczone utrzymanie, albo też niepowodzenia i upokorzenia zamiast czci i poważania - trzeba i na to być gotowym oraz okazać ufność i poddanie. W ten sposób będziemy mogli żyć nie przytłoczeni ciężarem trosk o przyszłość, radując się chwilą obecną.
Słowa "Bądź wola Twoja" powinny stać się dla chrześcijanina normą życia, powinny regulować bieg dnia od rana do wieczora, być ciągle główną naszą myślą. Wszystkie inne troski Bóg przejmie na siebie, nam do końca życia pozostanie ta jedna, gdyż nigdy nie możemy być pewni, że zawsze znajdujemy się na drodze, która wiedzie ku Niemu. Jak pierwsi rodzice, którzy utracili dziecięctwo Boże i od Boga się oddalili, tak każdy z nas stoi nieustannie w obliczu wyboru nicości lub pełni Boskiego życia i prędzej czy później dotkliwie się o tym przekona. W początkach życia duchowego, kiedy zaczynamy się dopiero poddawać Bożemu kierownictwu, czując pewną i mocną rękę Boga, który nas prowadzi, to, co powinniśmy czynić, stoi przed nami jasne jak słońce. Ale nie zawsze tak bywa. Kto należy do Chrystusa, musi przeżyć całe Jego życie. Musi dojrzewać do wieku Chrystusowego, musi z Nim wejść na drogę krzyżową, przejść przez Ogrójec i wstąpić na Golgotę. Lecz wszystkie cierpienia zewnętrzne są niczym w porównaniu z ciemną nocą duchową, gdy gaśnie Boskie światło i milknie głos Pana. Bóg jest w tym doświadczeniu blisko, lecz ukrywa się i milczy. Dlaczego? Są to Boże tajemnice, których choć do końca nigdy nie przenikniemy, przecież możemy je nieco zrozumieć. Bóg stał się człowiekiem, aby nas uczynić uczestnikami swego życia. Ciemna noc życia rozpoczyna to uczestnictwo już na ziemi i chce doprowadzić do jego pełni, jako ostatecznego celu, ale w środku drogi zawiera się coś jeszcze. Chrystus jest Bogiem i człowiekiem; ten więc, kto chce żyć z Nim, musi uczestniczyć zarówno w Jego Boskim, jak i ludzkim życiu. Natura ludzka, którą Chrystus przyjął, dała Mu możność cierpienia i śmierci. Natura Boska, którą posiadał odwiecznie, nadała temu cierpieniu i śmierci wartość nieskończoną i moc odkupieńczą. Męka i śmierć Chrystusa powtarzają się w Jego Ciele Mistycznym i jego członkach. Każdy człowiek musi cierpieć i umierać, lecz jeśli jest żywym członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, jego cierpienie i śmierć nabierają odkupieńczej mocy dzięki Boskości Tego, który jest jego Głową.


RESPONSORIUM
por. 1 Kor 1, 23-24

W. My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, † który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan. *
Dla tych, którzy są powołani, / tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, / Chrystus jest mocą i mądrością Bożą.
K. Pragnienie mojego serca i moja modlitwa wznoszą się do Boga o ich zbawienie.
W. Dla tych, którzy są powołani, / tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, / Chrystus jest mocą i mądrością Bożą.