środa, 21 listopada 2012

Z korespondencji email'owej

Dziś porcja korespondencji z przyjacielem. Remi pisuje do mnie od czasu do czasu. Czasem mnie nieco podpuszcza, czasem stawia przede mną ważny problem. Próbuję Mu odpisywać, jak potrafię. Już kiedyś umieściłem w tym blogu taką korespondencję. Ta wymiana listów wydaje się być ważna, a że Remi zgodził się by ją upublicznić, czynię to. Ciekaw jestem Twojej czytelniku reakcji.

27.10.2012 (Remi do Antka)
Fragment Ewangelii wg św. Jana 14
1 Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! 2 W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. 3 A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. 4 Znacie drogę, dokąd Ja idę". 5 Odezwał się do Niego Tomasz: "Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?" 6 Odpowiedział mu Jezus: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. 7 Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście". 8 Rzekł do Niego Filip: "Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy". 9 Odpowiedział mu Jezus: "Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: "Pokaż nam Ojca?" 10 Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. 11 Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! 12 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. 13 A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. 14 O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.

Tyle podaje Ewangelia. Konfrontuję to z wieloma faktami m. in. i z takim:

(fragment z tekstu Głód na świecie – wejście przez Google)



 

 

 963 miliony ludzi głoduje na świecie - ogłosiła w najnowszym raporcie Organizacja Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), mająca siedzibę w Rzymie. Według tych danych od 2007 roku liczba głodujących wzrosła o 40 milionów, a od lat 2003-2005 - o 115 milionów. FAO ostrzega, że sytuacja może jeszcze bardziej się pogorszyć w związku z obecnym międzynarodowym kryzysem finansowym i gospodarczym.

 
Na pierwszym zdjęciu sęp czekający na zgon umierającego z głodu dziecka. Zawsze miałem wątpliwości czy takie sytuacje należy dokumentować. Jestem przekonany, że NALEŻY! Dopiero tak drastyczne zdjęcia są w stanie (być może) przebić zgniłą obojętność ludzi żyjących w dobrobycie. W obliczu takich sytuacji uprawnione jest wołanie: Boże! Gdzie jesteś? Jezu! Poszedłeś do Ojca przygotować nam miejsce, a dla nas tu i teraz miejsca nie ma! Dlaczego kochając nas tak bardzo – nie pomożesz nam? Czym Ci zawiniliśmy? Dlaczego zamiast pomocy  otrzymujemy „mętne” pouczenie o skutkach grzechu pierworodnego?

Czy tym światem Bóg jeszcze się interesuje? Już trzeci rok modlę się w intencji Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego . Czy w tej sytuacji ma to jakikolwiek sens? Tu nie chodzi o jedno dziecko. Chodzi o miliony. Mój rozum i moje serce nie wytrzymują już tego dysonansu jaki dostrzegam między „wiedzą” podawaną nam przez teologów, mądrością Bożego Działania, a rzeczywistymi faktami wziętymi z codziennego życia na naszej planecie. I jak słyszę gdy „mający patent na wiedzę” mówią, że jest to skutek grzechu pierworodnego to … nóż mi się w kieszeni otwiera! Ilustracją parodii skutku grzechu pierworodnego może być i ta ilustracja:

 Niektórzy mówią, że bluźnię! A ja się pytam - czym zawiniłem, że tak właśnie mam ukształtowane rozum i serce?

 29.10.2012 (Antek do Remiego)
Drogi Remi!
Wiesz co Ci mogę odpowiedzieć, przecież wiesz. Ale dobrze napiszę parę myśli, które się nasuwają po przeczytaniu załącznika.

1. Chcesz zmienić świat, zacznij zmiany od siebie. W języku teologii nazywa się to metanoia czyli nawrócenie. Po polsku brzmi to płasko, bo stawiamy zawsze pytanie od czego mam się nawrócić? Otóż to greckie słowo metanoia oznacza dokładniej zmianę myślenia. O sobie, że jestem grzesznikiem; o bliźnim, że on też jedzie na tym samym wózku co ja i że bez względu na wszystko mam go kochać, także gdy mnie krzywdzi. Mam wybaczyć (co nie oznacza zapomnieć), mam się za niego modlić, mam pragnąć dobra (czyli życia wiecznego) dla bliźniego. Mam wreszcie zmienić też moje myślenie o Bogu, uznać w Nim miłosiernego Ojca, który pochyla się nad naszą biedą.

2. Pytanie gdzie jest Bóg gdy miliony umierają z głodu, gdzie był gdy miliony szły do gazu w obozach zagłady, albo były wykańczane w sowieckich lagrach? Odpowiedź jest jedna. Bóg jest tam gdzie cierpienie. On się z naszym cierpieniem po prostu utożsamia. Mówi Ewangelista Jan: "Bóg tak
umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, by każdy kto w Niego wierzy, nie umarł, ale miał życie wieczne"
. Można postawić tu pytanie co mi po takim Bogu, można Go osądzać, można uważać, że się nami nie interesuje, że mógłby nie dopuścić do tego kolosalnego cierpienia jakie człowiek zadaje człowiekowi. A więc dlaczego tego nie robi. Paradoksalna odpowiedź brzmi, bo nas kocha. Obdarowawszy nas wolnością wyboru, nie może zaprzeczyć samemu sobie i teraz nam tej wolności odmówić. Cóż, w jakiś sposób zaryzykował i wygląda na to że przegrał z kretesem. Od czasów Edenu do dziś człowiek sprzeniewierza się Bogu, spycha Go z Jego miejsca, nie wierząc tej Miłości. Zawsze dzieje się to samo, człowiek chce być jak Bóg, chce sam decydować co dobre a co złe (wąż mówi w raju, będziecie znali co dobre a co złe; znać w języku Biblii to tyle co decydować).

3. Czy jesteśmy w tej sytuacji bezradni? Czy nic nie da się zrobić, zęby w ścianę? Otóż Bóg nie przyglądał się z politowaniem jak Jego ukochane stworzenie się męczy. Posłał swego Syna, który przyjął naszą ludzką naturę i ofiarował się za nas, by nas odkupić. Często o tym zapominamy. A przecież to On jest Stwórcą a my stworzeniem. W całej naszej wolności mamy jednak postępować zgodnie z tym co Bóg nam dał, zgodnie z Jego prawem, które jest głęboko umieszczone w naszym jestestwie. Człowiek często próbuje ten głos sumienia zagłuszyć, czasem nawet mu się to poniekąd udaje, ale czy jest wtedy szczęśliwy. Dlaczego więc ludzie, którym na oko dobrze się powodzi, mają pieniądze rodzinę, sukces, nagle popełniają samobójstwo. Często zastawiając w liście informację, nikt mnie nie kochał, ja też nikogo nie kochałem, to wszystko nie ma sensu!

4. Cóż robić. Ano jest droga wyjścia. Trzeba uwierzyć Miłości Boga objawionej nam w Jezusie Chrystusie. Że On chce nam pomóc. Że ma Moc aby nam pomóc. I go o to z wiarą poprosić. Jak? Modląc się, prosząc, nie zrażając się, że nie wysłuchuje od razu. Dziś w Kościele była czytana Ewangelia wg św. Marka o ślepcu spod Jerycha, który uwierzył, że Jezus jest Mesjaszem, że ma Moc przywrócić mu wzrok. Ślepiec wołał, wręcz darł się w niebo głosy, "Synu Dawida ulituj się nade mną" a Jezus przechodził jakby w ogóle nic nie słyszał, wreszcie Jezus się zatrzymuje i pyta "co chcesz abym ci uczynił?"; ślepiec mówi "abym przejrzał"; "Idź twoja wiara cię uzdrowiła" Tym ślepcem jesteś ty, jestem i ja. Kiedy? Ano gdy nie widzimy Bożej Miłości. Diagnoza: wołać o Boże zmiłowanie, byśmy wreszcie tą Bożą Miłość w naszym życiu dostrzegli.
I to by było na tyle.
Pozdrawiam.
Antek

30.10.2012 (Remi do Antka)
Witaj Anteczku!
Ja nie chcę zmieniać świata! Nie dam rady! Zresztą - nie wiem nawet jak to zrobić i w którą stronę zmieniać. Pewnie niektórzy z tych zmian byliby zadowoleni, a inni by złorzeczyli. Świat sam się zmienia. Każdy ma w tym jakiś swój udział. Porównaj udział mój np. z udziałem JPII. Śmiechu warte, co ja mogę. Piłsudski to mógł - nawet rozwiązać parlament. Ja mogę co najwyżej rozwiązać worek kartofli. Zadaję jednak pytania i szukam odpowiedzi. Chcę wiedzieć czy człowiek rzeczywiście ma wolną wolę. Wg mnie trochę ma, a trochę nie. Rodzi się zniewolony całkowicie - zupełnie bez wolnej woli. Nic nie może wybrać i jest całkowicie zależny od innych. W miarę wzrastania usamodzielnia się i tej woli mu przybywa, ale gdzieś tam osiąga swój pułap i dalej już wolnej woli nie ma. Może wpaść w zniewolenie sam, w wyniku słabości, rządzy, nieprzewidzianych wyborów (lekceważenie konsekwencji wyboru), braku wiedzy, dostępu do informacji itp., a może być zniewolony przez innych. Ma też ograniczenia naturalne (strach, wzburzenie, afekt itp.), które też zniewalają. Nie ma więc wolnej woli jak niektórzy by chcieli. Procesy wolicjonalne są w niektórych przypadkach deterministyczne (i tu o żadnym wyborze wolnym mowy być nie może), a w niektórych
indeterministyczne (to wolna wola jest - i związana z nią odpowiedzialność). Rzecz w tym, że np. dla tego umierającego dziecka na pustyni, na śmierć którego już czeka sęp, nie ma żadnego znaczenia czy człowiek tę wolną wolę ma czy nie i w jakim sensie. Jego już nie obchodzi nawrócenie świata, ani to że ktoś tam kiedyś dopuścił się grzechu zwanego pierworodnym. Grzech pierworodny to tylko metafora, bo i tak wszyscy wiemy, że pierwszych rodziców nie było (w sensie pierwszego homo sapiens), a wcześniejsze hominidy zaliczane są nie do ludzi lecz do fauny ziemskiej, która pojawiła
się w okresie średniego czwartorzędu. Tak czy owak - dzięki za zainteresowanie sprawą i pozostań z Bogiem - praprzyczyną wszechrzeczy.

Pozdrawiam.
Remi.

31.10.2012 (Antek do Remiego)
Drogi Remi!
Myślę, że albo bredzisz w malignie, albo czytasz moje listy ze złą wolą, doszukując się w nich tego czego w nich nie ma. Ale niech tam, być może nie dogadamy się. Ale mój ty świecie, antropolodzy już jakiś czas temu stwierdzili, że gatunek homo sapiens pochodzi od jednej pary. Wskazują na to badania kodu genetycznego. I nie jest istotne, czy potraktujemy opis biblijny (zresztą który?) dosłownie, czy w przenośni. Być może Bóg wybrał parę hominidów i dał im nieśmiertelną duszę, stwarzając w ten sposób nową rzeczywistość?
A jeśli chodzi o wolność, używasz tego słowa w innym sensie niż ja, tak bardziej w Owsiakowym "róbta co chceta". Wolność o którą chodzi jest pewnym darem Bożym wynikającym z Jego Miłości. Stwarzając nas wolnymi, uzdolnił nas w ten sposób do odpowiedzi naszą miłością na Jego Miłość, bo bez wolności nie ma mowy o miłości.
Pozdrawiam
Antek
PS: Piszesz, że nie chcesz zmieniać świata, ale przecież poprzez swoje działanie, robisz to z dnia na dzień. Jeśli grzeszysz, jeśli manipulujesz ludźmi i faktami to zmieniasz go na gorsze. Jeśli się nawracasz, gdy wołasz Jezusa, by się nad Tobą ulitował. By uspokoił i wyciszył Twoje niespokojne serce i ochłodził rozpaloną głowę, to świat staje się lepszy. Może Ty tego nie widzisz, ale Ojciec w niebie o tym wie.
A cierpienie, także to niezawinione, wynika ze złego wykorzystania wolności o której wyżej wspomniałem, przez nas ludzi.
3m się. A.

6 komentarzy:

  1. Nie dziwię się Antoni, że Twój Przyjaciel Remi tak napisał do Ciebie. Ty inaczej to pojmujesz, bo we wszystkich sprawach świata - tych wielkich i małych - widzisz rozum i rękę Pana Boga. Jestem wierząca, ale ja też nie rozumiem, dlaczego takie mnóstwo ludzi tak bardzo cierpi, a szczególnie dzieci? Dlaczego tyle wojen, zbrodni i zła jest na świecie? To nie na mój rozum Antoni. Dlatego ja kobieta grzeszna, (bo nie święta), choć wierzę w Boga, nie potrafię zrozumieć Jego rozumu, Jego mądrości... Z ciekawością czytam Twoje posty, bo warto, naprawdę warto.
    Pozdrawiam serdecznie, Antoni.
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Kasiu, cierpienie mówiąc najogólniej nie jest pomysłem Pana Boga, do nieśmiertelności stworzył nas Bóg, a śmierć (cierpienie) weszła na świat przez zawiść diabła, to cytat z Pisma Świętego. Bóg dawszy nam wolność respektuje ją w naszych działaniach ale obraca to cierpienie na naszą korzyść. W jaki sposób? Ano, istnieją jakby dwa rodzaje cierpienia. Pierwsze jest wynikiem naszych grzechów, ogólnie mówiąc naszego braku miłości. Drugi rodzaj można by nazwać cierpieniem niewinnych. Przykładem
      może być Hiob. W jaki sposób Bóg wykorzystuje cierpienie? Zawsze możemy do cierpienia podejść na dwa sposoby. Poor piersze

      Usuń
  2. Coś mi się zacieło, więc cd niżej
    Cierpienie poor pierwsze mogę odrzucić, mogę się zbuntować, wejść w szemranie. Z mojego doświadczenia nic to nie daje. Cierpienie odrzuconne boli dalej. Ale w Jezusie Chrystusie mam inną drogę do wyboru. Mogę cierpienie zaakceptować, uznać np że mi sie taka sytuacja przytrafiła zupełnie słusznie, bo nagrzeszyłem ciężko. A jeśli to cierpienie niezawinione, mogę wołać o ratunek. A do tego mogę zawsze moje cierpienia, mój krzyż łączyć akem woli z cierpieniem, z Krzyżem Jezusa Chrystusa. To cierpienie nie przestaje boleć, ale nabiera wtedy głębszego sensu. A nic bardziej nam nie dokucza jak bezsens naszego życia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgoda Antoni, jeśli chodzi o nas dorosłych. Możemy sobie to w taki sposób wytłumaczyć jak mi wyżej napisałeś. Wszystkie moje cierpienia, a były takie w moim życiu, znosiłam z pokorą i prosiłam Boga, aby mi pomógł je przezwyciężyć. Dowodem na to jest na moim blogu moje motto życiowe: "Oto Bóg mi dopomaga..." Ale nie mogę zrozumieć dlaczego cierpią nawet te maleńkie dzieci, które nie rozumieją, a nawet nie wiedzą jeszcze o istnieniu krzyża Chrystusa. Są bite, poniewierane, głodzone... One na pewno myślą, że tak musi być, ale dobry, rozumny, uczuciowy człowiek dorosły, który w żaden sposób nie może im pomóc, bo np. dowiaduje się po fakcie o ich cierpieniu, nie może zrozumieć tego, dlaczego Bóg na to pozwala?
    Pozdrawiam Cię w sobotni wieczór. K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pozwala, ale dopuszcza. Dlaczego? Bo dał nam wszystkim wolność, której niestety używamy w sposób haniebnie zły. Pamiętać jednak trzeba, że On otrze każdą łzę i ujmie się za każdym cierpiącym. Wiem, to trudno pojąć, trudno zaakceptować, ba nie chcemy być bezradni. Jezys powiedział pod koniec swojej działalności do Apostołów, a także do nas wszystkich: "beze Mnie nic nie możecie uczynić". Napewno nic dobrego. Czy mamy z tego powodu ręce rozłożyć, i mówić, takim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz? Nie, Bóg nas stworzył na Boży obraz i podobieństwo. Cóż czynić? Zacząć zmianę świata od siebie. Św. Teresa wyraziła się kiedyś, że podniesienie igły z Miłością znaczy więcej niż godziny modlitw. Zawsze wzywani jesteśmy do nawrócenia, do życia wiarę, do przemiany własnego życia.
    Pozdrawiam najserdeczniej!

    OdpowiedzUsuń
  5. 21 year old Software Engineer IV Jamal Hassall, hailing from Thorold enjoys watching movies like "Sound of Fury, The" and Pet. Took a trip to Historic Bridgetown and its Garrison and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à-Dos Steam Runabout "La Marquise". na stronie internetowej

    OdpowiedzUsuń